Rate this post

W niedawno opublikowanym badaniu prześledziłem poziomy stresu u mężczyzn i kobiet po bardzo różnorodnych zajęciach, a następnie bardzo uważnie odnotowywałem ich czynności przez okres kilku ty|godni. Badania obejmowały dyrektorów przedsiębiorstw, kaskaderów, spadochroniarzy i matki z małymi dziećmi. Otóż stwierdzono, że ta ostatnia grupa, a nie – jak przypuszczaliśmy – bardziej niebezpieczne i trudne zawody, cierpi stale na największe stresy.

Podczas gdy kontrolowana dawka stresu może działać bardzo korzystnie, przedłużone narażanie się na nadmierne naciski może szybko spowodować szkody umysłowe i fizyczne. Z uwagi na to, że niewiele matek zdaje sobie sprawę z tego, że pracuje w bardzo stresującym otoczeniu, skutki mogą być przez to jeszcze bardziej przykre. Człowiek interesów, który zaczyna odczuwać skutki „gonitwy szczurów”, może zawsze powiedzieć sobie: ,,To nie moja wina, to ta nieszczęsna praca”. Niewiele kobiet zdaje sobie sprawę z tego, że żyje pod znacznie większym stresem niż ich mężowie. Kiedy odczuwają początki choroby lub nie radzą sobie, zazwyczaj mówią: „To nie jest wina mojej pracy. Winna jestem ja”. Wielu mężczyzn traktuje swoje domy jako miejsca spokoju i beztroski, w których ich żony prowadzą niezmącony, spokojny tryb życia, pracując w dogodnym dla nich tempie, ich dzień nie jest zakłócany nieustannymi wymogami wobec ich czasu i uwagi. Znam wielu mężczyzn, którzy zazdroszczą kobietom pozornie łatwej pracy w domu bez codziennych dojazdów w zatłoczonych pociągach i auto|busach, bez pracodawców patrzących na ręce, bólu głowy spowodowanego terminami oddania prac, bez potrzeby wybiegania z pracy na szybki posiłek w ciągu dnia.